Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Rozumiem

Trener i zawodnik - niełatwy związek

 

Dla każdego zawodnika początek przygody z wyczynowym (co nie zawsze jest tożsame z zawodowym) uprawianiem sportu jest niezwykle ekscytujący. Jest olbrzymia motywacja do pracy, mnóstwo energii, ogólna “zajawka” na trenowanie. Taki stan utrzymuje się dość długi czas. Wtedy rolą trenera jest głównie temperowanie zapału zawodnika, który czując szybko przychodzący progres, chce trenować więcej, mocniej i dłużej. Trener nierzadko staje się nudnym rodzicem, a zawodnik zbuntowanym nastolatkiem, który “wie lepiej co dla niego dobre”. Oczywiście trener nie może dawać sobie dmuchać w kaszę i czasami studzenie temperamentu ambitnego zawodnika wiąże się z solidnym OPR.
 
1-G0057126
 

Czynienie postępów w sporcie charakteryzuje się jednak tym, żę im dalej w las, tym kolejne stopnie wtajemniczenia zdobywa się znacznie trudniej i zdecydowanie większym nakładem pracy. To nierzadko powoduje frustracje u początkujących zawodników, u których progres do tej pory szedł w tempie błyskawicy. “Dlaczego już nie jest tak jak kiedyś?” myśli zawodnik. Spada motywacja do trenowania, pojawia się poczucie rutyny, powtarzalności, czasami wręcz nudy. Trochę tak, jak po okresie zauroczenia nowym partnerem czy partnerką przychodzi proza życia i codzienność, która nijak się ma do idyllicznego obrazu pierwszych miesięcy znajomości. Pojawiają się wątpliwośći co do metod treningowych, relacje z trenerem stają się napięte. Doświadczony coach na pewno jest przygotowany na tego typu sytuacje. W tych przypadkach - z reszstą jak w każdych relacjach czy związku - najważniejsze jest zaufanie. Zawodnik po prostu musi wręcz “ślepo” zaufać trenerowi nawet, jeśli nogi bolą, nie chce się wstać na trening i głowa mówi, że na pewno lepiej poleżeć w łóżku i zamówić pizzę. Działa to z resztą takżę w drugą stronę. Często im bliżej docelowych zawodów, tym zawodnikowi wydaje się, że powinien trenować najmocniej jak się da, Wtedy też pojawiają się pytania - dlaczego zwalniamy, po co te przejażdżki, kiedy zaczniemy znowu porządnie trenować? Trener znów musi brać na barki ciężar bycia “nudnym rodzicem”, który po raz kolejny musi wyjaśniać czym jest superkompensacja, dlaczego odpoczynek jest równie ważny co treningi i że wykonanej dotąd pracy trzeba dać szansę zaprocentować.

1-20130315_131145

 

Tak jak i w innych dziedzinach życia tak i w trenowaniu kluczowa jest komunikacja między ćwiczącym a szkolącym. Umiejętność słuchania ale i jednocześnie dobrego filtrowania wysyłanych przez zawodnika sygnałów to cecha, która odróżni dobrego trenera od tego przeciętnego. Znajomość sposobów weryfikacji tego czy zawodnik mówi “już nie mogę”, bo utracił motywację, czy też na prawdę z powodu tego, że jest “zajechany” to jedna z ważniejszych umiejętności trenerskich, równie ważna (o ile nie bardziej!) co umiejętność analizy wykresów mocy czy tętna z danego treningu lub wyścigu. W trenowaniu niezawodowców jest to o tyle trudniejsze, że na dyspozycję wpływa nie tylko obciążenie treningowe, ale też to wywoływane przez pracę zawodową, relacje rodzinne, osobiste itp. Oczywiście zawodnicy też powinni dobrze wsłuchiwać się w rady trenera i jeśli sugeruje on godzinną przejażdżkę zamiast zaplanowanego wcześniej treningu interwałowego, to właśnie taki trening powinien zostać wykonany. Robienie “tajnego” treningu z wyłączonym Garminem, na pewno nie jest tu dobrą drogą. Trenera i zwodnika łączy wspólny cel - lepsze wyniki - uwierzcie nam - ten pierwszy nigdy nie zrobi nic, by prowadzony przez niego sportowiec osiągnął gorsze rezultaty. Wzajemne zaufanie, dobra komunikacja i konsekwencja we wspólnym działaniu są bardziej istotne, niż mierniki mocy, karbonowe koła na szytkach czy najnowsze suplementy diety.